Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

leta ślubna kupiona, plan ceremonii całej ułożony, goście zaproszeni. Dzień ślubu nastąpił, ale pan młody się nie zjawił. Przysłał list....
— Który odebrała — przerwałem — gdy ubierała się do ślubu? Dwadzieścia minut przed dziewiątą?
— Właśnie w tym czasie i na tej godzinie zatrzymała wszystkie zegary. Co jej pisał, prócz bezwzględnego zrzeczenia się małżeństwa, nie mogę ci powiedzieć, bo sam nie wiem. Kiedy wyzdrowiała po ciężkiej chorobie, pozostawiła wszystko, jak widziałeś i od tej pory nie oglądała dziennego światła.
— I to wszystko?
— Wszystko, co wiem a raczej, co musiałem wiedzieć, bo choć ojciec nigdy o tem nie mówił, to jednak, gdy pani Chewiszem zaprosiła mnie do siebie, opowiedział mnie nie więcej, niż wiedzieć musiałem. Zapomniałem jeszcze o jednem. Przypuszczają, że człowiek, który był niegodnym takiego zaufania, współdziałał z jej przyrodnim bratem, że poprzednio wszystko ułożyli i potem podzielili zyski.
— Dziwi mnie, dlaczego nie ożenił się z nią i nie zabrał całego majątku?
— Po pierwsze mógł już być żonaty, drugie mogła ta śmiertelna obraza wchodzić w plan przyrodniego brata, pragnącego się zemścić. — Nie wiem.
— A co stało się z nimi?