Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wnego kształtu szkatułek i pudełek, a na półce dwa odlewy jakichś napuchniętych i kurczem zmienionych twarzy. — Fotel samego pana Dżaggersa z wysoką poręczą, obity czarną materyą z zrzędem miedzianych guzików po bokach przypominał trumnę; jasno sobie wyobraziłem, jakto on siedząc w nim, oparty o poręcz, gryząc paznogcie, wysłuchuje swych klientów. Pokój był nie wielki i klienci widocznie mieli zwyczaj opierać się o ścianę w czasie rozmowy, bo ściana naprzeciw fotelu pana Dżaggersa była pokryta tłustemi plamami. Przypomniałem sobie, że i skrzywiony dżentelmen, którego wyrzucenia stałem się niewinną przyczyną, także otarł plecami ścianę, wychodząc z pokoju.
Siedziałem na krześle, naprzeciw pana Dżaggersa i zwolna opanowało mię niemiłe uczucie okrążającej mnie atmosfery. Zdawało mi się, że koncypient ma taki sam wygląd, jak jego zwierzchnik i tak samo wie o każdym coś nie przemawiającego na jego korzyść. Dziwiła mnie liczba koncypientów w głównym oddziale kancelaryi i zastanawiałem się, czy wszyscy oni podzielają pogląd swego zwierzchnika na bliźnich? Zapytywałem, czy te odlewy były zdjęte z członków rodziny Dżaggersa? Jeżeli jest tak nieszczęśliwy i ma tak strasznych krewnych w rodzinie, dlaczegóż pomieścił ich na zapylonej półce, wystawiając na działanie