Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wziąłem do serca ten utwór, — tak wielkie miałem pragnienie zostania uczonym. Nie pamiętam, abym szczególnie cenił jego wartość, myślałem tylko, że przyśpiewka; „turel, lurel“ jest swego rodzaju przejawem swobody poetyckiej. Żądza wiedzy u mnie była tak wielka, że ośmieliłem się zwrócić do pana Uopsela z prośbą, by zajął się mym umysłowym rozwojem, na co bardzo chętnie się zgodził. Ponieważ jednak chciał ze mnie zrobić dramatycznego aktora, którego można całować, opłakiwać, trącać, szarpać, kłuć i męczyć na wszystkie możliwe sposoby, postanowiłem ukończyć u niego naukę, choć odważyłem się na to dopiero, gdy pan Uopsel, pod wpływem poetycznego szaleństwa poważnie mnie poturbował.
Wszystko, czegom się nauczył, usiłowałem wyłożyć Józefowi. Tak miło mi mówić o tem, że nie mogę zamilczeć. Chciałem uczynić Józefa mniejszym nieukiem, aby był godnym mego towarzystwa i nie zasługiwał na drwiny Estelli.
Zajmowaliśmy się tem w starych okopach za moczarami a jedynymi naszymi środkami pomocniczymi przy tem, był odłamek rozbitej tabliczki i niewielki kawałek rysika. Józef prócz tego przynosił ze sobą fajkę i tytoń. Nigdy nie udało mi się osiągnąć, by Józef spamiętał cokolwiek od jednej niedzieli do drugiej lub