Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i piękniejsza?“ Kiedym to potwierdzał, cieszyła się widocznie. Gdyśmy grali w karty, Pani Chewiszem uważnie śledziła kaprysy Esstelli. A kiedy kaprysy te i dokuczania dochodziły do tego stopnia, żem mieszał się i nie wiedziałem, co czynić, pani Chewiszem z niezwykłą czułością obejmowała ją, całowała i szeptała jej do ucha: — „Gub ich serca, moja ty dumo i nadziejo, gub je i nie szczędź!“
Józef, pracując w kuźni, często śpiewał Pieśń, której refrain wspominał o starym Klemensie. Nie można powiedzieć, by ten sposób uczczenia świętego był szczególnie delikatnym, ale pochodziło to, jak myślę, stąd, że stary Klemens miał jakieś stosunki z kowalami. Rytm tej pieśni harmonizował z rozmachem i uderzeniami młota o kowadło, z czego wynikało, że imię starego Klemensa dodali do niej dla liryzmu.
— Hej, kolego, bijże żwawo — stary Klem! Silniej bij, mocniej bij — stary Klem! Kujże żywiej, żywiej kuj — stary Klem! Rozniecaj mi ognia żar — stary Klem! Aby płonął jeszcze silniej, aby szumiał jeszcze głośniej — stary Klem!
Pewnego pięknego dnia, wkrótce po pojawieniu się krzesła pani Chewiszem poruszyła nagle niecierpliwie palcami i rzekła:
— No, no, no! Śpiewaj!
Trzeba dodać, że tak głęboko się zamy-