Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strach. Nie chodzi o to, czy ważną jest jego przyczyna, chodzi o sam strach. Czułem śmiertelną obawę na myśl o młodzieńcu, pragnącym mego serca i wątroby; czułem śmiertelny strach na myśl o jego towarzyszu z żelazną okową; bałem się samego siebie z tego powodu, że dałem taką okropną obietnicę. A mimo to nie śmiałem; spodziewać się pomocy ze strony swej wszechmogącej siostry, która zawsze, w każdym czasie gotową była mnie odepchnąć. Z przerażeniem myślę o tem, na comógłbym się odważyć dzięki strachowi.
Za każdym razem, gdym; zasypiał tej nocy, zdawało mi się we śnie, że silny prąd wody niesie mnie rzeką wprost na pontony i że w tej samej chwili, gdy przepływałem obok szubienicy, widmo pirata woła do mnie przez tubę, bym lepiej, teraz nie płynął do brzegu, bo mnie powieszą, w przeciwnym razie zaś odłożą to na później. Bałem się usnąć, choć chciało mi się spać; wiedziałem, że muszę spełnić kradzież z pierwszym przebłyskiem dnia. Nocą nic nie mogłem uczynić, bo ogień wówczas jeszcze nie tak łatwo było wzniecić; musiałbym w tym celu wziąść hubkę i krzesiwo, a to wywołałoby hałas podobny do szczęku łańcucha tego pirata.
Gdy czarna aksamitna zasłona nocy, widniejąca za mojem oknem, obramowała się