Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że i Józefa, ponieważ gospodarstwa nie uważałem za jego własność) — połączona z koniecznością przytrzymywania chleba z masłem, gdym siedział, albo gdy musiałem przejść po co przez kuchnię, doprowadzała mię do rozpaczy. Gdy wiatr, wiejący od moczaru, wpadał do komina i podniecał płomień ogniska, zdało mi się, że słyszę skądsiś z zewnątrz głos człowieka z żelazną okową u nogi, mówiący, że nie myśli umrzeć z głodu do jutra i żądający, by mu natychmiast jeść dano. Potem myślałem nad tem, co będzie: jeśli młodzieniec, którego wstrzymywał z takim trudem, aby nie rzucił się na mnie, straci wreszcie cierpliwość, albo omyli się co do czasu i będzie się czuł w zupełnem prawie, nie czekając jutra, dobrać się do mego serca i wątroby? Jeśli to prawda, że włosy stają dębem, moje już z pewnością musiały się podnieść. A może to nigdy nikomu się nie przytrafiło?
Była wilia Bożego Narodzenia i kazano mi mieszać pudding, przeznaczony na dzień jutrzejszy; mieszałem go akurat od siódmej do ósmej wieczorem. Spełniałem to z kulą u nogi (co zmuszało mnie do ciągłego myślenia o człowieku z żelazną okową) i wciąż czułem, jak chleb z masłem, zsuwa się do kostki przy najmniejszem poruszeniu, co w końcu stało się nie do zniesienia. Na szczęście upatrzyłem