Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do pokoju. Niczego nie słyszał i nie podnosił się, pozostając na wszystko obojętnym.
Gruby śnieg padał płatkami. Alfred w myśli równał go z białym całunem, którym pokryły się wszystkie jego nadzieje i marzenia. Ten sam śnieg, padając na ziemię, zakrywał ślady Merion, wymazując tym sposobem wszelkie o niej wspomnienie. Nie uczuwał chłodu i nie wstawał z klęczek.