Strona:PL Karol Dickens - Walka życia.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc jest naparstek? — rzekł pan Snitczy, zabawiając się jej kosztem. — Cóż on wreszcie mówi?
— Tu napisane — odpowiedziała Klemensi, sylabizując i obracając dokoła naparstek — prze—bacz i za—pom—nij.
Snitczy i Kreggs zanosili się od śmiechu.
— Zadziwiająco dobrze! — zawołał Snitczy.
— I jak łatwo — wtrącił Kreggs.
— Jaka głęboka znajomość ludzkiej natury! — rzekł Snitczy.
— I jak się to da zastosować we wszystkich życiowych kwestyach — dodał Kreggs.
— A tarka? — zapytała głowa firmy „Snitczy i Kreggs“.
— Tarka mówi — rzekła Klemensi — u—czyń dru—gie— mu, cze—go prag—niesz dla sie—bie.
— To znaczy, utop bliźniego, jeśli nie chcesz, żeby ciebie utopili — objaśnił Snitczy.
— Nie rozumiem, panie — odpowiedziała, wstrząsając głową, Klemensi — nie jestem przecież adwokatem.
— Ręczę, doktorze — rzekł Snitczy, szybko zwracając się w jego stronę, chcąc widocznie złagodzić wyrażenie Klemensi — że, jeśliby była adwokatem, przekonałaby się, że tego prawidła trzyma się połowa jej klientów. W tem oni wszyscy są podobni, że nie zważają na różne szczególne okoliczności, lecz zawsze nas obwiniają. W naszem zajęciu przeważnie mamy