Teraz dopiero zachowanie Defarge‘a uderzyło pana Lorry niemiło. Spojrzał na niego nieufnie i wskazał drogę. Obie kobiety towarzyszyły im. Drugą była Zemsta.
Przeszli jak można najszybciej ulice, dzielące ich od mieszkania Łucji, i weszli na schody. Wpuścił ich Jerry. Zastali Łucję samą we łzach. Wpadła w uniesienie, kiedy pan Lorry powtórzył jej nowiny o mężu, i obiema rękami schwyciła dłonie, które podały list Karola: nie przyszło jej do głowy, co ręka ta czyniła w nocy w sąsiedztwie jej męża i co mogła była uczynić z nim.
Tylko tyle zawierał list. Ale było to tak wiele dla tej, która go odebrała, że Łucja zwróciła się do żony Defarge i pocałowała jedną z rąk trzymających druty. Był to namiętny, kobiecy, serdeczny gest — ale ręka pani Defarge nie odpowiedziała na to, zwisła ciężko i zimno, nie wypuszczając drutów.
Było coś w tem dotknięciu, co grozą przejęło Łucję. Zatrzymała się w chwili, gdy chciała schować list na piersi i, z rękoma na szyi, spojrzała przerażona na panią Defarge. Pani Defarge patrzyła na jej podniesione brwi i zmarszczkę na czole zimno i obojętnie.
„Moja droga“, wyjaśniał pan Lorry. „Na ulicach często bywają rozruchy. I chociaż nie spodziewamy się żadnych przykrości, pani Defarge życzy sobie zobaczyć tych, których mogłaby w razie wypadku obronić. Jednem słowem, musi ich poznać, zidentyfikować. Mam nadzieję“, ciągnął pan Lorry, robiąc krótką pauzę przy tem słowie, gdyż kamienne oblicza trójki i na niego zaczęły wywierać coraz większy wpływ, „że tłumaczę rzecz tak, jak się przedstawia, obywatelu Defarge?“
Defarge spojrzał ponuro na żonę i za całą odpowiedź mruknął potwierdzająco.
„Sądzę, Łucjo“, ciągnął pan Lorry, starając się tonem i zachowaniem łagodzić jak mógł, „że powinnaś przyprowadzić nasze kochane maleństwo i poczciwą Pross. Nasza poczciwa Pross, obywatelu Defarge, jest Angielką i nie rozumie ani słowa po francusku“.
Niebezpieczeństwo i niedola nie zdołały zabić w wyżej wspomnianej damie przekonania, że da sobie radę z każdym cudzoziemcem: zjawiła się ze skrzyżowanemi ramionami i rzuciła po angielsku w stronę Zemsty, której oczy spotkała pierwsze: „Nie wątpię, bezwstydnico, że dobry z ciebie numer!“ poczem obdarzyła również panią Defarge angielskiem chrząknięciem. Ale żadna z nich nie zwróciła na nią uwagi.