Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Jakóbie Pierwszy! Jakóbie Drugi! Jakóbie Trzeci! Oto świadek, którego spotkałem ja, Jakób Czwarty! Powie wam wszystko! Mów Jakóbie Piąty!“
Dróżnik wytarł błękitną czapką spocone czoło i powiedział:
„Od czego mam zacząć, panie?“
„Zacznij od początku“, brzmiała bynajmniej nie nierozsądna odpowiedź pana Defarge.
„Widziałem go panowie“, zaczął dróżnik, „rok temu, w lecie, pod karetą markiza, zawieszonego na łańcuchu. Zapamiętajcie to sobie. Właśnie kończyłem robotę, słońce zachodziło, kareta markiza wolno zjeżdżała ze wzgórza — a on wisiał na łańcuchu, ot tak!“
I dróżnik raz jeszcze pokazał to, co pokazywał już tyle razy. Powinien był to robić artystycznie, gdy się weźmie pod uwagę, że przez cały okrągły rok było to niezawodną i nieodzowną rozrywką dla całej wsi.
Wystąpił Jakób Pierwszy i zapytał, czy tego człowieka widział kiedy przedtem?
„Nigdy!“ odrzekł dróżnik, przybierając pozycję pionową.
Jakób Trzeci zapytał, w jaki sposób mógł go później poznać?
„Po wzroście“, odparł dróżnik, pocierając palcem nos. „Kiedy Monsieur le Marquis zapytał mię owego wieczora, jak wyglądał? — odpowiedziałem: był wielki jak upiór“.
„Powinieneś był powiedzieć: mały jak karzeł“, odpalił Jakób Drugi.
„Czy mogłem wiedzieć? Wtenczas jeszcze się to nie stało, a on nie zwierzył mi się z tego. Zważcie! Nawet w tych okolicznościach niczego nie powiedziałem! Monsieur le Marquis pokazał na mnie palcem i powiedział: Przyprowadzić mi tego draba! — Wierzcie, panowie, niczegom nie zdradził!“
„Ma słuszność, Jakóbie“, powiedział pan Defarge do tego, który przerwał rozmowę. „Mów dalej!“
„Dobrze!“ powiedział dróżnik z tajemniczą miną. „Wysoki mężczyzna zniknął i szukają go — od ilu miesięcy?! Dziewięć, dziesięć, jedenaście!“
„Mniejsza o ilość“, powiedział Defarge. „Dobrze się ukrył, ale, na nieszczęście, wkońcu znaleźli go! Mów dalej!“
„Znów jestem raz przy robocie na wzgórzu a słońce znów kładło się spać. Zbieram manatki, by zejść do chałupy we wiosce, gdzie było już ciemno, gdy wtem podnoszę oczy i widzę, że sześciu żołnierzy idzie przez wzgórze. Między nimi idzie wysoki mężczyzna ze skrępowanemi rękami — przywiązanemi do boków — ot tak“.