Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ucieczkę duchem!“ Tam im powiedziałem. Dobrze to pamiętam...“
Kilkakrotnie musiał poruszyć wargami, by zdobyć się na wymówienie tych słów. Ale gdy już zdobył się na to, wymawiał je wyraźnie, chociaż powoli.
„Jak to było? Czy to ty byłaś?!“
Dwaj świadkowie znów podeszli bliżej, przerażeni gwałtownością, z jaką się do niej zwrócił. Ale ona siedziała nieruchomo i nie próbując wyzwolić się z jego uścisku, powiedziała cicho:
„Proszę was, moi panowie! Nie podchodźcie! Nie mówcie! Zostawcie nas samych!“
„Boże!“ zawołał. „Czyj to głos?!“
Oderwał od niej ręce i chwycił się za swoją siwą głowę, rwąc włosy. Po chwili wzruszenie w nim zamarło, jak wogóle zamierało w nim wszystko, z wyjątkiem pasji szewtwa. Zawinął włosy w szmatkę i usiłował ukryć je na piersi. Ale nie odwracał od niej oczu i ponuro potrząsał głową.
„Nie! Nie! Za młoda jesteś, za młoda! Popatrz, co się stało z więźnia! To nie te ręce, które ona znała! Nie ta twarz, którą ona znała! Nie ten głos, który ona znała! Nie, nie! Ona żyła... i on żył... zanim go wtrącono do Wieży Północnej... przed wielu, wielu laty... Jak się nazywasz, mój aniele?“
Wzruszona głosem i gestem ojca, dziewczyna rzuciła się przed nim na kolana, przyciskając ręce do jego serca.
„Panie! Kiedyindziej dowiesz się mego imienia... i kim była moja matka... i kim był mój ojciec... i że nigdy, nigdy nie wiedziałam, jak okrutnie doświaczył ich Los! Ale nie mogę panu powiedzieć tego teraz i nie mogę powiedzieć tego tutaj! Teraz błagam pana o jedno: dotknij mię i pobłogosław! Pocałuj mię! Pocałuj! Och, drogi mój... drogi!“
Zimno jego śnieżnych włosów mieszało się z ciepłem jej złotych loków, które otaczały jego głowę jak aureola Wolności.
„Jeżeli w głosie moim — nie wiem, czy tak jest, ale mam nadzieję, że tak — jeżeli w moim głosie usłyszysz brzmienie podobne do głosu, który niegdyś dźwięczał w twoich uszach jak słodka muzyka — płacz, płacz! Jeśli, głaszcząc moje włosy, dostrzeżesz podobieństwo do ukochanej głowy, która tuliła się do twoich piersi, gdyś był młody i wolny — płacz, płacz! Jeżeli, mówiąc ci o domu, który nas czeka, w którym otoczę cię opieką i miłością, zdołam wywołać wspomnienie domu oddawna opuszczonego, do którego tęskniło biedne twoje serce — płacz! płacz!“
Objęła go mocniej i przytuliła do piersi jak małe dziecko.
„Jeżeli powiem ci, najdroższy, że męczarnie twoje skończyły się, że przyjechałam tutaj, by cie zabrać, że pojedziemy do Anglji, gdzie czeka cię spokojne i ciche ży-