Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to pan przywiózł mię do Anglji — matka tylko o dwa lata przeżyła mego ojca. Jestem przekonana, że to był pan!“
Pan Lorry ujął drżącą rączkę, która tak ufnie wyciągnęła się do niego i ceremonialnie podniósł ją do ust. Potem podprowadził dziewczynę do fotelu i, położywszy lewą rękę na poręczy, prawą tarł czoło i gładził peruczkę, patrząc na pannę Manette, która nie spuszczała z niego oczu.
„Panno Manette, tak, to byłym ja. Przekona się pani, ile prawdy było w tem co powiedziałem, że nie kieruję się żadnemi uczuciami, i że stosunki moje z innymi ludźmi ograniczają się do spraw czysto handlowych, — bo przecież nie starałem się nawet zobaczyć pani od tej pory! Nie. Była pani odtąd pod opieką Tellsonów, a ja zająłem się innemi sprawami tego Domu. Uczucia! Nie mam czasu, ani sposobności do zajmowania się uczuciami! Życie moje schodzi, proszę pani, na obracaniu wielkiego kołowrotu pieniędzy!“
Po tym nieco żartobliwym opisie swoich dziennych zajęć pan Lorry obiema rękami przygładził na głowie peruczkę (co było dość trudne, trudno bowiem wyobrazić sobie coś bardziej płaskiego od jej błyszczącej powierzchni) i przyjął dawną postawę.
„Jak dotąd (słusznie pani to zauważyła) jest to historia ojca pani. Teraz jednak będziemy mówili o różnicach. Przypuśćmy, że ojciec pani nie umarł — proszę, niech się pani nie przeraża! Czego się pani zrywa?“
Zerwała się rzeczywiście. Obiema rękami schwyciła teraz jego dłoń.
„Proszę pani“, przekładał pan Lorry głosem uspakajającym, zdejmując lewą rękę z fotela i kładąc ją na paluszkach dziewczęcia, „proszę, niech pani panuje nad swojem wzruszeniem. Chodzi o zwykły interes, powiedziałem przecież!“
Pod spojrzeniem jej oczu zmieszał się i zamilkł
Po chwili zaczął znów.
„Jak powiedziałem — przypuśćmy, że pan Manette nie umarł. Że nagle zniknął w tajemniczy sposób, jakby porwały go duchy, że niepodobna było odnaleźć tego straszliwego miejsca, gdzie go ukryto; że nikt nie mógł wpaść na jego ślad. Że miał wroga w rodaku, posiadającym przywilej tak straszny, że ja sam, po drugiej stronie kanału, mówię o tem szeptem, naprzykład przywilej na wypełnienie podpisanego in blanco rozkazu uwięzienia każdego i o każdym czasie! Że żona jego błagała króla, królową, dwór, duchowieństwo, by pomogli jej odnaleźć męża, że wszystko to było daremne — wtedy historja ojca pani stanie się historią owego nieszczęśliwego gentlemana z Beauvais“.
„Błagam, niech pan powie więcej!“
„Powiem. Mam ten zamiar, jest pani dość silna?“