Strona:PL Karol Dickens - Opowieść o dwóch miastach Tom I.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

grążonych we śnie, w tym zresztą tylko celu, aby nie być zmuszonymi do przedsiębrania innych kroków.
Dyliżans ruszył z miejsca otoczony coraz gęstszą mgłą, która rosła w miarę jak zjeżdżali po zboczu. Konduktor schował krucicę do skrytki na broń, a obejrzawszy jej zawartość oraz stan zapasowych pistoletów, które miał za pasem, zajrzał do mniejszej skrzynki i wyjął z niej narzędzia kowalskie, dwie pochodnie i krzesiwo. W to wszystko był zaopatrzony na wypadek, gdyby latarnie wypaliły się lub gdyby wiatr je zgasił, co zdarzało się czasami. Wtedy wystarczyło mu skrzesać ognia i zapalić trochę słomy, by, w pięć minut (jeśli dopisze szczęście) rozniecić pochodnię.
„Tom!“ zawołał przyciszonym głosem nad dachem karety.
„Jestem Joe!“
„Słyszałeś zlecenie?“
„Słyszałem, Joe!“
„Rozumiesz co?“
„Nic. Zupełnie nic“.
„Co za dziwny zbieg okoliczności!“ powiedział konduktor. „Bo ja też nic!“
Jerry, zostawszy sam śród mgieł i nocy, zsiadł z konia nietylko poto, aby mu trochę ulżyć, ale również dlatego, aby zetrzeć błoto z twarzy, strząsnąć deszcz z ronda kapelusza, na którem zebrało się z pół galona wody. Stał tak długo, przesunąwszy przez ramię cugle konia, aż zamilkł turkot kół, a noc stała się cicha, jak dawniej. Potem puścił się piechotą po zboczu.
„Po tym galopie z Temple Bar, staruszko, wolę nie dowierzać twoim nogom, zanim się nie dostaniemy na szczyt“, powiedział zachrypnięty jegomość do swej szkapy. „Zwrócony życiu! Djabelnie dziwaczne zlecenie! Nie powiem, żeby to pasowało do ciebie, Jerry! Tak, tak, mówię ci to Jerry! Źleby z tobą było, gdyby zwracanie życiu weszło w modę!“


Rozdział trzeci.
Nocne cienie.

Dziwny to fakt, zasługujący na to, by się nad nim zastanowić, iż każda istota ludzka tak jest stworzona, że jest nieodgadniona tajemnicą i zagadką dla innych istot ludzkich. Kiedy wjeżdżam do wielkiego miasta, mimowoli uderza mię myśl, że każdy z tych ciemnych, zamkniętych domów kryje swą tajemnicę, że każdy pokój w każdym z tych domów kryje również swą tajemnicę, że każde serce z pomiędzy tysięcy bijących serc jest poniekąd tajemnicą dla najbliższych mu serc. Jest w tem jakaś groza, coś jakby powiew śmierci.