Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niła się naprzemian, nagle odrzuciła pończochę, uchwyciła się mocno ramy okna i krzyczała, machając drugą ręką.
— Nie pójdę stąd, nie pójdę! — Nie zbliżaj się, Jeremjaszu, bo wyskoczę oknem i narobię takiego krzyku, że cała ulica się zbiegnie. Dosyć tego, dosyć tajemnic! Nie chcę tak żyć dłużej. Chcę wiedzieć, co się tu dzieje koło mnie, albo wolę się zabić!
— Stój zawołała pani Clennam na Flintwincha, który chciał podejść znienacka do okna. — Efri, wyjdź, ja ci każę.
— Nie posłucham nikogo — zawołała Efri. — Muszę tu żyć w tym domu, pełnym strachów i chcę przynajmniej wiedzieć, czego się boję. Chcę wiedzieć.
Było takie postanowienie na jej twarzy, że pani Clennam odwróciła się do Blandois.
— Czy pan żąda, żeby usunąć tę warjatkę?
— Ja? Cóż to mnie obchodzi? To rzecz pani.
— Więc daj jej pokój, Flintwinch. Szkoda na to czasu. Zaczynajmy.
Rigaud wyciągnął nogi, podniósł wąsy do nosa i zaczął słodkim głosem.
— Jestem szlachcicem, gentlemanem, który...
— Był więziony w Marsylji za zabójstwo — dokończyła pani Clennam.
— Ach, ach! padam do nóżek! całuję rączki! — śmiał się Blandois kobiece upodobanie do plotek. Mniejsza o to. Przyszedłem tu, ażeby dzisiaj skończyć sprawę tak czy inaczej. Bez tego nie wyjdę. Po raz ostatni rozmawiamy z sobą. Wszak pani mnie rozumie?
— Tak sądzę.
— Chodzi mi o pieniądze, jakkolwiek jestem gentlemanem, bez tego niema co robić na świecie. Pani rozumie, prawda?
— Proszę dalej. — Jestem człowiekiem łagodnym, dobrze wychowanym i pełnym galanterji dla płci pięknej, lecz żartować z siebie nawet damom nie pozwalam. Wpadam natychmiast we wściekłość