Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc znasz go? — mówił Clennam głosem drżącym ze wzruszenia. — To dla mnie bardzo ważne. Opowiedz mi wszystko, co wiesz o tym człowieku.
Włoch zadrżał i cofnął się o parę kroków, strzepnął ręką o rękę, walczył z sobą widocznie.
Artur czekał, badając go bystrem spojrzeniem.
— W Marsylji — szepnął wreszcie — w więzieniu... zabójca...
Artur zasłonił oczy, jakby uderzony piorunem. Nagle uczuł, że Altro klęczy przy nim, w jego pokoju i błagalnie powtarza:
— Słuchać... słuchać!
I zaczęła się spowiedź. Pod łagodnym wzrokiem Artura Jan Babtysta opowiadał dzieje swej ostatniej wyprawy z włoską kontrabandą. Schwytany, uwięziony, kilka miesięcy siedział w jednej celi z tym człowiekiem, Rigaud (Rigo), nazywa się Rigaud. Sam opowiadał mu o swojej sprawie. Uwolnili go dla braku dowodów, lecz wypuścili w nocy, aby go lud nie rozszarpał.
— Och, Altro go się boi, bardzo boi! Widział go tu w Londynie.
— Słuchaj, Cavaletto — rzekł Artur, kładąc mu rękę na ramieniu — czy chciałbyś oddać mi wielką usługę?
— O! — zawołał, podnosząc oczy i kładąc rękę na sercu.
— Szukaj tego człowieka. Idź tam, gdzie go widziałeś, pytaj o niego wszędzie. Jakże byłbym ci za to wdzięczny!
Włoch pochwycił rękę Clennama i przycisnął do ust.
— Nie wiem gdzie... nie wiem — mówił. — Ale pójdę... Boję się... ale pójdę. Idę zaraz.
— Nie mów o tem nikomu ani słowa!
Altro! — zawołał Jan Babtysta, wybiegając.
Teraz Artur nie mógł usiedzieć na miejscu: więc taki człowiek bywał w domu jego matki? — przychodził do niej w nocy, i drzwi się przed nim otwierały? — cóż za okropne rzeczy muszą się kryć w tem wszystkiem!
A może matka nie wie, nie zna tego bandyty? — Może