Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szafach, księgach rachunkowych i posępnych, ciemnych komnatach?
Pogrążony w tych myślach, mimowoli prawie skierował się ku domowi, a im bardziej się zbliżał, tem mocniej odczuwał ten mrok chłodny, który ogarniał go tutaj. Na tle ciemności widział skamieniałą prawie, zimną i nieruchomą twarz matki, a gdzieś w mrocznej głębi bolesne oblicze umierającego na obczyźnie ojca i błagalne jego spojrzenie.
Było już koło dziewiątej wieczorem i z ulic, prowadzących do domu Clennama, wiała zupełna pustka. Dlatego też wyraźnie usłyszał Artur za sobą szybkie kroki, a gdy, chcąc puścić przechodnia przed siebie, cofnął się do muru na wąskim chodniku, ujrzał zbliżającą się postać człowieka, którego przed godziną widział obok Tattycoram.
Nie mógł się mylić, gdyż ubiór, ruchy i ostry profil twarzy wyróżniały go zupełnie z pośród tłumu. Musiał być cudzoziemcem i nie wzbudzał bynajmniej zaufania.
Zanim jednakże Artur zdał sobie z tego sprawę, nieznajomy minął go szybko i kroki jego znowu umilkły w oddali.
Nakoniec zarysował się przed nim dom matki, przypominający mu krzywym konturem Jeremjasza Flintwincha z przechyloną głową. Lecz jakież było jego zdziwienie, gdy znowu ujrzał tu nieznajomego. Obcy człowiek stał na ulicy i uważnie wpatrywał się w słabo oświetlone okna pokoju pani Clennam.
Widząc nadchodzącego Artura, poprawił teatralnym ruchem szeroki płaszcz, zarzucony na ramię jednym końcem, ujął młotek i zapukał do drzwi śmiało i energicznie.
Artur zbliżył się i stanął obok niego. Człowiek z garbatym nosem nucił włoską piosenkę, spojrzał na niego krzywo i wyzywająco, następnie ujął młotek i zapukał powtórnie.
— Pan bardzo niecierpliwy — zauważył Artur.
— To prawda, panie, do stu djabłów! niecierpliwość jest cechą mego charakteru.
Dźwięk łańcucha, który przezornie zakładano przed otwo-