Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szcze ciekawszy portret, oświadczył, że jest zachwycony domem, i że dzisiejszy wieczór wart dla niego więcej niż czek na pięćset franków.
Flintwinch nie mógł się mylić, spostrzegając, że zachowanie się Blandois było chwilami brutalne i wyzywające, ale zachował cały swój kamienny spokój i wygląd odciętego przez życzliwą rękę wisielca z kawałkiem postronka na szyi.
— Jestem zachwycony dzisiejszą wizytą — powtarzał Blandois w sieni, już ubrany w swój płaszcz i czapkę. — Przyznaję, że nie spodziewałem się tyle. Czy pan miewasz przeczucia, panie Flintwinch?
— Nie rozumiem, co to znaczy — oparł Jeremjasz poprostu.
— Jakto, czyż nie przeczuwasz pan np. przyjemności, która cię ma spotkać wkrótce?
— W tej chwili nic podobnego nie przeczuwam.
— A ja przeczuwam, panie Flintwinch, że staniemy się wkrótce... dobrymi znajomymi. Jestem tego zupełnie pewny.
— Nie przeczuwam — powtórzył spokojnie Jeremjasz.
— Nie przeczuwasz nic w tym rodzaju, mój miły, że musimy się stać przyjaciółmi?
— Nie wiem.
— Więc chodź do mnie na buteleczkę — zaproponował gość z dziwnym uśmiechem.
Wyszli razem. W oberży Blandois kazał podać wino w swoim pokoju i zasiedli z Flintwinchem naprzeciwko siebie.
Lecz jeśli cudzoziemiec liczył na to, że upoi Flintwincha i rozwiąże mu język, to zmarnował bez skutku trzy butelki. Jeremjasz spełniał chętnie każdy toast, pozwalał nalewać sobie nową czarę, pił, milczał i był zupełnie przytomny.
Blandois zrozumiał wreszcie, że mógłby go w ten sposób poić do jutrzejszego wieczora i równie bezskutecznie, więc podniósł wąsy w górę i patrzył na niego złośliwie.
— A zatem jutro zgłosisz się pan do nas po odbiór swojej należności? — odezwał się Jeremjasz niespodzianie, jak człowiek, rozważający interesy.