Strona:PL Karol Dickens - Maleńka Dorrit.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie zasługa być wdzięczną, skoro ktoś jest dla nas debry. To przecież naturalne — zauważyła Emi.
Wtedy stała się rzecz tak dziwna, że biedna Efri zupełnie straciła przytomność, gdyż wątpiła o świadectwie własnych zmysłów.
Oto pani Clennam, surowa i kamienna pani Clennam, przyciągnęła do siebie małą szwaczkę i złożyła na jej czole pocałunek.
Doprawdy stokroć mniej byłoby dziwne, gdyby schylił się czarny sufit, aby pocałować podłogę.
To też Efri chwiejnym krokiem szła po schodach, aby za małą Emi zamknąć drzwi na dole.
Lecz wyjrzawszy na ulicę, ku swemu zdziwieniu, ujrzała znowu Pancksa. Zamiast iść swoją drogą, mały, czarny człowieczek kręcił się koło domu, walcząc z wichrem, i zobaczywszy Dorrit, wyminął ją szybko tuż przy drzwiach. Przytem spojrzał na nią, wydał dziwne rżenie i szepnął, przyciskając palec do ust:
— Pancks wróż, cygan, przepowiada dobre rzeczy!
Przestraszona Emi przytuliła się prawie do muru, a Pancks zarżał raz jeszcze i zniknął w ciemności.
Efri stała za progiem, prawie przykuta do miejsca. Bo jeśli to „wróż, cygan“, — to czegóż się można spodziewać? Jakie jeszcze okropne dziwy ją czekają?
Jakgdyby w odpowiedzi, gwałtowny poryw wiatru szarpnął z całej siły, uderzył w mury i kominy i z hałasem zatrzasnął przed Efri drzwi domu.
Efri chwyciła się za głowę!
Cóż teraz pocznie sama na ulicy? I co zrobi pani Clennam, sama jedna w domu?
Co począć? ach, co począć?
Zarzuciła fartuch na głowę, pobiegła kilka kroków w jedną stronę, potem w drugą, zajrzała przez dziurkę od klucza, jakby to co pomogło, i — znów zerwała się biec, gdyż razem z wiatrem uczuła spadające zimne krople deszczu, — wtem stanęła jak wryta: ktoś położył jej rękę na ramieniu.