Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 84 —

otwarte — rzekł Toby, odkładając swój fartuszek, zapominając jednak o kapeluszu — to dlaczegóż nie miałbym tam wejść i sam się przekonać? Jeśli drzwi będą zamknięte, to nie potrzebuję już innego dowodu. Ten mi wystarczy.
Wymknąwszy się cicho na ulicę, był niemal pewny, że zastanie drzwi zamknięte i zaryglowane, bo znał je przecież dobrze i tak rzadko widywał je otwarte, że wszystkiego razem zdarzyło się to może trzy razy. Były to niskie, krągłe drzwi na zewnątrz kościoła, w ciemnym kącie za jedną z kolumn, na tak olbrzymich żelaznych zawiasach i zaopatrzone tak ogromnym zamkiem, że więcej rzucały się w oczy owe zawiasy i zamek, niż same drzwi.
Jakież jednak było jego zdumienie, gdy doszedłszy do kościoła z gołą głową, wyciągnął rękę w ciemny kąt, nie bez trwogi, że ją coś nagle pochwyci i nie bez tajemnego pragnienia cofnięcia jej napowrót, i oto się przekonał, że drzwi otwierające się z zewnątrz, istotnie stoją otworem!
W pierwszem przerażeniu chciał zawrócić, a przynajmniej wziąć ze sobą światło, lub jakiegoś towarzysza; na-