Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —

O, tu już jesteśmy i tu zostaniemy! Małgosiu, serce drogie, gdzie kociołek do herbaty? Oto jest i zaraz będzie kipiał!
Trotty naprawdę podczas swych wędrówek zdobył gdzieś kociołek do herbaty a teraz go już stawiał na ogniu, gdy Małgosia usadowiwszy dziewczynkę w ciepłym kącie, uklękła na podłodze i ściągnąwszy jej bucięta, osuszała chustką mokre nóżki. Przytem uśmiechała się do ojca, tak pogodnie, tak wesoło, że Trotty byłby jej odrazu błogosławił, gdy tak klęczała pochylona, bo widział przecież, że za ich wejściem, siedziała przed ogniskiem i płakała.
— Tatku — rzekła Małgosia — coś dziś jesteś bardzo wesół. Radabym wiedzieć, co na to powiedzą dzwony? Biedne małe nóżęta, jakież one zimne!
— Już są cieplejsze — zawołało dziecko — całkiem już ciepłe.
— Nie, nie, nie — zaprzeczyła Małgosia — trzeba je jeszcze mocno wycierać. O, mamy dużo, bardzo dużo do roboty! A gdy nóżki obeschną, uczeszemy mokre włoski, a potem musimy świeżą wodą obmyć tę bledziutką buzię, żeby się zarumieniła, a potem będziemy się radować i bawić i będzie nam dobrze.