Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —

ciła dama, znacznie od niego młodsza. — Jakże mnie przestraszasz!
— My lady Bowley — odparł Sir Joseph, od czasu do czasu tonący niejako w głębi swych słów — w tym dniu powinniśmy myśleć... o sobie. Powinniśmy porządkować nasze rachunki. Powinniśmy czuć, że każdy nawrót tak ważnego momentu w ludzkich sprawach nasuwa najdonioślejsze interesa pomiędzy człowiekiem, a jego bankierem.
Sir Joseph wypowiedział te słowa z takiem namaszczeniem, jak gdyby głęboko przejęty był ich znaczeniem moralnem; pragnął też, by nawet Trotty skorzystał ze sposobności usłyszenia ich i poprawienia się pod ich wpływem. W tym może celu wciąż jeszcze nie rozpieczętowywał listu, rzekłszy Tobowi, by chwilkę zaczekał.
— Mylady sobie życzy, by Mr. Fish... zwrócił się Sir Joseph do okazałej damy.
— Zdaje mi się, że Mr. Fish to już powiedział — odrzekła małżonka, patrząc na list. — Myślę jednak Sir Joseph, że mimo wszystko, nie mogę tego pominąć. To tyle kosztuje.
— Co tyle kosztuje? spytał Sir Joseph.