Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —

silny mróz lub śnieżyca była dla Toba wydarzeniem, które dobrze nań oddziaływało, jakkolwiek trudno byłoby określić, dlaczego; więc dnie wietrzne, mroźne, śnieżne zawieje i burze z gradem były w kalendarzu Toba podkreślone czerwonym ołówkiem.
Najgorszym jego wrogiem była natomiast pora deszczowa; zimna, brudna, przenikliwa wilgoć, otulająca go niejako mokrym płaszczem; jedynym, jaki Toby posiadał, a którego brak byłby dlań pożądanym. W dnie dżdżyste, kiedy deszcz padał powoli, gęsto, uporczywie, kiedy ulice przepełnione były mgłą, w której się omal dusił, kiedy wilgocią przesycone parasole pomykały to tu, to tam, okręcając się i obracając jak kręgle, uderzając o siebie na trotuarach pełnych ludzi, i pryskając w okół zimnemi kroplami, kiedy ścieki szumiały, a z rynw spływały strugi wody, kiedy z wystających murów kościoła plusk! plusk! plusk! sączyło się na Toba, że wiązanka słomy, na której stał, w krótkim czasie zaczęła butwieć; w takie dnie Toba nawiedzała pokusa. Wtedy ze swej kryjówki w rogu kościoła — schronienie tak marne, że w lecie nie użyczało więcej cienia, niż go zwykła