Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że włosy rozsypały się na ramiona, rzuciła o ziemię; podobnie zerwała bransolety z brylantów i w szalonym gniewie zaczęła je deptać. Nareszcie, nie tłumiąc już ani złości ani szyderczego śmiechu, spojrzała z pogardą na pana Dombi i wyszła.
Z tego, co Florcia słyszała, nabyła przekonania, że Edyta nietylko ją kocha, lecz że dla niej to zdobyła się na ofiarę znoszenia cierpień. Pragnęła więc ją uściskać i zapewnić, że wszystko rozumie i odczuwa.
Ojciec tego wieczoru wyjechał sam i Florcia zaczęła błądzić po pokojach w nadziei spotkania Edyty, ale bez skutku.
Mijając galeryę nieoświetloną, ujrzała sylwetkę mężczyzny, ukradkiem schodzącego na dół. Poznała Karkera. Szedł sam, otworzył sobie drzwi dolne i wymknął się na ulicę.
Przejęta bezwiednym wstrętem do tego człowieka, drżąc od stóp do głów, bez tchu pobiegła do siebie i zamknęła się w swej sypialni. Czuła się tu bezpieczną, a jednak nie mogła się uwolnić od grozy, jak gdyby miecz wisiał nad jej głową, gotowy spaść i zadać jej cios. Przez całą noc dręczyły ją sny przerażające. Nazajutrz szukała Edyty, lecz ta cały dzień spędziła u siebie. Nad wieczorem dały się słyszeć kroki na schodach i Florcia była pewną, że to Edyta. Nareszcie ją spotkała,