Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

troszcząc się o nic i o nikogo prócz swej firmy. Pan Dombi tyleż ceni panią, co i mnie. 1Porównanie dziwne, lecz słuszne. Z wyżyny swej dumy raczył mi powierzyć obowiązek rozmówienia się z panią. Dobrze wie, jak jestem pani niemiły, ale liczył na to, że takie pośrednictwo tem dotkliwiej panią upokorzy. Podług jego mniemania — jestem kupnym niewolnikiem, niczem więcej. Jakże daleki jest od myśli, że czyniąc takiego niewolnika swym plenipotentem, uchybia własnej czci. I czemże jest dlań małżonka, skoro grozi jej podobnem poselstwem? Wszystko to mówię na stwierdzenie prawdy, że pan Dombi nie ceni nikogo na świecie. Nauczył się tylko rozkazywać i przywykł do bezwarunkowego posłuszeństwa. Gdyby nas nie było, znalazłby innych, pokornych niewolników. Dotąd też nie wiedział, co to zraniona pycha, przeciwstawiająca się jego despotycznej władzy.
Tak np. on dotąd żywi przekonanie, że jego surowe upomnienia, czynione pani przed śmiercią pani Skiuten, wywarły na panią piorunujące wrażenie i żeś się pani całkowicie poddała jego woli.
Edyta roześmiała się. Śmiech ten widocznie sprawił przyjemność Karkerowi.
— Tak tedy pierwszą sprawę można uważać za załatwioną. Pozostaje druga. Pani kochasz pannę Dombi — to wiem i to wie