Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziś naprawdę jestem nieszczęśliwa, mamusiu. Ale i tyś się znużyła i tyś nieszczęśliwa.
— Tak, lecz nie w tej chwili, gdy usypiasz koło mnie. Ucałowały się i Florcia zwolna zapadła w cichy sen. Twarzyczka jej zachowała wyraz zadumy i ręka we śnie często przyciskała się do Edyty, lecz tak nieśmiało, jakby ruchem tym bała się urazić ojca. Zdawało się, że chce ich godzić, że radaby obojgu okazać swe przywiązanie, lecz nie wie, jak to zrobić. Tak tedy i we śnie stan duszy znalazł wyraz w jej żałosnej postaci.
Edyta siedziała obok i z bolesnem zamieraniem serca wpatrywała się w ciemne brwi, zroszone łzami. Wiedziała ona prawdę. Blady rozświt przeistoczył się w jasny dzień i promień słońca wkradł się przez rolety, a Edyta nie kładła się spać i nie zamykała oczu. Często całowała rączkę śpiącej dzieweczki i szeptem powtarzała:
— Bądź koło mnie, Florciu! W tobie cała moja nadzieja!


XLI. Rozłąka.

Zuzanna Nipper wstała rano. Czarne oczy jej osowiały jakoś i niewesoło spozierały na otaczające przedmioty. Lecz mężny duch Zuzanny