Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Inni dwaj lekarze, którzy znaleźli się tu przypadkowo, zbijali to zdanie zwycięsko i bezinteresownie, wskutek czego ku końcowi narady ułożyła się taka opinia: Ponieważ pacyent właściwie nie złamał żadnej kości, lecz odniósł tylko stłuczenia dość silne i nadwerężył żebro, należy go dziś ku wieczorowi przewieźć do domu, bacząc na zachowanie ostrożności. Rany obmyto i przewiązano, chorego ułożono w łożu, Karker zaś siadł na koń i pomknął z żałosną wieścią.
W domu pana Dombi zażądał widzenia się w ważnej sprawie z panią domu. Służący wrócił z odpowiedzią, że pani Dombi przeprasza, ale w tej godzinie nie przyjmuje gości. Karker, przygotowany na zimne przyjęcie, napisał na kartce, że ma naglącą potrzebę widzenia się z panią natychmiast. Za chwilę pokojowa wprowadziła go do salonu, gdzie siedziały Edyta i Florcia.
Nigdy Karker nie wyobrażał sobie, żeby Edyta była tak piękną! Często lubieżna wyobraźnia jego zatrzymywała się na wytwornych kształtach, lecz w najśmielszych rojeniach nie wydawała mu się choćby w połowie tak czarującą, jak teraz.
Spotkało go dumne spojrzenie na progu. Pochylił się w ukłonie i tej chwili rzucił okiem ku Florci z odcieniem nowej władzy, jaką miał