Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mentu i nie miał innych krewnych prócz Jana i mnie.
Twarz jej na moment zasępiła się smętnem wspomnieniem, lecz niebawem pan Morfin zauważył znów odcień uszczęśliwienia.
— Zna pan naszą historyę — historyę dwu braci w stosunkach z nieszczęsnym dżentlmenem, o którym pan mówi z takiem współczuciem... Teraz, po takiem życiu, jakie wiedliśmy przez tyle lat, ja i brat mój nie odczuwamy potrzeby pieniędzy, tymczasem dochody nasze są ogromne. Rozumie pan, o co chcę prosić?
— Niezupełnie.
— Niema co mówić o naszym śp. bracie. Gdyby był wiedział, co mamy zamiar uczynić... ale pan mnie pojmuje. O żyjącym zaś powiem, że z własnej woli i w poczuciu obowiązku postanowił spełnić zamiar, wymagający pańskiej pomocy.
Henryka spojrzała na Morfina, który ponownie zauważył jej przedziwną w tej chwili urodę.
— Panie, to wymaga zupełnej tajemnicy. Pańskie doświadczenie znajdzie najwłaściwsze sposoby. Można np. panu Dombi dać do myślenia, że niespodzianie ocalały jakieś źródła jego dochodów, albo że mu okazują cześć w ten sposób domy handlowe, z którymi łączyły go interesa, albo że jakiś dawny dłużnik spłaca dług zapomniany. Środków nie zabraknie, pan