Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pana nie w takiem mieszkaniu. Nie, panie Dombi, pan, widzę, nie znasz starego Józia.... A jednak dumny jestem z pańskiej znajomości i mam ją za honor dla siebie, jak mi Bóg miły!
Pan Dombi umiał się cenić i nie uważał za potrzebne protestować zbyt obcesowo przeciw tej oczywistej prawdzie; było mu przyjemnie, że major dobrze ceni jego wielkość. To go przekonywało, że nie omylił się w wyborze przyjaciela. Czyż potęga jego nie przekroczyła kupieckiej sfery? Major widocznie tak samo czcił go, jak odźwierny królewskiej giełdy.
Była to pocieszająca myśl zwłaszcza teraz, gdy los nieubłagany tak srogo obszedł się z nadziejami jego duszy i tak upokorzył hardą i niezłomną wolę. Niegdyś Pawełek pytał: co to pieniądz i czego może on dokonać? Przypominając to pytanie, pan Dombi mógł zwątpić o potędze wszechmocnego metalu i wbrew woli z głębi wydobywał się okrzyk: o pieniądze, pieniądze — i cóżeście zdziałały?
Lecz były to myśli tajemne, nękające samotnika w północną porę, kiedy siedział wśród papierów w gabinecie. Nigdy nie mając przyjaciół, czuł teraz pewien pociąg do majora, a serce jego jak lód zimne zaczęło nieco topnieć. Major był człowiekiem światowym,