Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— ...„zauważył o pół godziny przed zachodem słońca w oddaleniu mili szczątki statku. Cisza morska nie zezwalała na dalszą podróż, przeto kapitan spuścił łódź, aby zasięgnąć wiadomości o statku. Okazało się, że to okręt angielski o pięciuset tonnach pojemności i prawie zupełnie zdruzgotany. Maszty połamane, liny porwane, lecz przód ocalał i na nim wyraźnie dały się rozróżnić słowa: Syn i N.** Na statku nie było ani śladu istoty ludzkiej. Pod wieczór ruszyliśmy w drogę i straciliśmy z oczu rozbity okręt. Niema wątpliwości, że teraz raz na zawsze wyświetliły się domysły o losie zaginionego okrętu Syn i Następca, który opuścił Londyn w kierunku wyspy Barbados: stracony doszczętnie skutkiem burzy i żywa dusza nie ocalała.“
Kapitan słuchał i nie wierzył. Nie liczył się z tem, jak wiele nadziei taiło się w jego sercu. Teraz był to śmiertelny cios. Zaczął jęczeć, szlochać i utyskiwać. Nareszcie zwrócił się do Tutsa.
— Powinieneś pan, mój przyjacielu, otwarcie powiedzieć młodej kobiecie, że to wieść pewna. O tych sprawach nie piszą romansów. Ogłoszenie umieszczone w dziale okrętowym, a to znak prawdy. Jutro rano udam się na zwiady, lecz to nie zmieni stanu rzeczy. Przyjdź pan do mnie przed obiadem: powiem panu, co usłyszę. Lecz w imieniu Kuttla oznaj-