Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się zdradzieckie zamysły? Nędzne bydle! Ale sprawiedliwe niebo nie pozostawi tego bez kary. — Co tu ma do rzeczy sprawiedliwe niebo? Do dzisiejszego dnia samaś nie miała nic przeciw temu związkowi. Partya wcale przyzwoita. Samaś tak myślała. Pani Czykk rozpłakała się, nazwała to oszczerstwem i kazała mężowi milczeć. — Z Lukrecyą Toks zerwałam! Nie cierpię podstępów! Było mi niełatwo, ale trzeba, Paweł wejdzie do wyższego towarzystwa. Znajomość z jakąś panną Toks mogłaby go kompromitować. We wszystkiem widać łaskę Boską — działającą nawet mimo naszej woli. —


XXX. Przed ślubem.

W domu p. Dombi hałas, krzyk, stukanie, bieganina od rana do nocy. Dyogenes, przekonany, że każdy robotnik — to złodziej i bandyta, szczeka bez wytchnienia. Nowe zmiany widać każdego poranku... tylko niema zmian w życiu odtrąconej córki pana Dombi. Wieczorami, gdy robotnicy wychodzą, Florcia słucha ich kroków i wyobraża sobie, z jaką radością wracają do wesołych rodzin, jak niecierpliwie wyczekują ich dzieci. A ona zawsze samotna — i dom jej ojca nocami wciąż ten sam niemy, nudny, zaczarowany dom.