Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może wystarczy, czy też pragniesz pan wykończenia — spytała Edyta, pokazując rysunek panu Dombi. Ten ukłonił się i utrzymywał, że szkic w swoim rodzaju nie wymaga zgoła wykończenia. Schowano go i uprzątnięto przybory rysunkowe. Zwiedzeniem ruin Kenilwortu zakończyła się wycieczka.
Damy odwieziono do domu, a Kleopatra zaprosiła panów do siebie na wieczór. I znowu pani Grendżer grała i śpiewała na specyalne życzenie pana Dombi, który spostrzegł, że wszystko w tym domu odbywa się podług jego zleceń.
To sprawiło, że pan Dombi, złożywszy na pożegnanie ceremonialny ukłon Edycie, zbliżył się do sofy i szepnął półgłosem pani Skiuten:
— Wyjednałem u pani Grendżer pozwolenie odwiedzenia jej jutro rano w specyalnym celu; wyznaczyła mi godzinę dwunastą. Czy mogę mieć nadzieję, że i pani raczy mię przyjąć?
Kleopatra okazała się bardzo wzruszoną tą niezwykłą zapowiedzią. Nie mogąc mówić, kiwała głową, zakryła powieki i podała rękę panu Dombi, którą tenże wnet puścił, nie wiedząc, co z nią ma czynić.
— Prędzej Dombi. Coś się tak zagadał — wołał major. — Do czarta! Przyszła mi do głowy wielka myśl przechrzczenia królewskiego