Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieugiętym charakterem. To samo u niej. Lecz ilekroć kto zdołał dotrzeć do jej serca, stawała się niezmiernie tkliwą. Teraz stan jej przywodzi mię do rozpaczy. Nie możesz pan sobie wyobrazić, jaka była wzajemna nasza ufność ku sobie. Myśli, pragnienia, uczucia — wszystko było wspólne. Każdy myślał o nas, że to dwie siostry, nie zaś matka i córka. I oto nagle — widzę przepaść, gotową nas rozdzielić. Edyta, moja ukochana, nieoceniona Edyta zmieniła się w stosunku do mnie. Głęboka tajemnica zakradła się do duszy anielskiej. Zaczęła unikać poufnych rozmów ze mną. Sądź pan stąd o mej rozpaczy bez granic! Widzę to, rozumiem. Co chwila czekam, może pan Dombi nareszcie oświadczy się i sprawi ulgę w męczarni nieznośnej; niestety, próżne nadzieje! Pod brzemieniem zgryzot — ostrożniej, majorze, pan upuścisz filiżankę z kawą — moja nieoceniona Edyta zmieniła się — i sama nie wiem, co czynić? Do kogoż pójdę po radę, nieszczęsna matka?
Major mężnie wyciągnął prawicę po przez stolik i rzekł:
— Ze mną proszę się poradzić, pani.
— Czemuż pan nic nie odzywasz się, podstępny i okrutny człowieku? Znasz teraz tajemnicę biednej matki. Czem możesz sprawić jej ulgę?
Major zaśmiał się i ucałował podaną rękę.
— Czym się nie omyliła w sądzie, że pan Dombi to człowiek szlachetny i dobrego serca?