Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pytania, czyby nie można zdobyć ręki Florci? Wówczas bez wątpienia stałby się najszczęśliwszym z ludzi. Myśl ta nie opuszczała go ani na chwilę Serce Tutsa głęboką otrzymało ranę; zakochany był do szaleństwa. Raz uczynił rozpaczliwy wysiłek utworzenia akrostychu; całą noc przesiedział, gryząc pióro i burząc włosy, żeby wywołać natchnienie. Wśród tych wysiłków napisał:

Fortuną udręczony
Lubię.....

Na więcej się nie zdobył i dalsze wiersze otrzymały tylko początkowe litery. Czuł, że codzienne bilety wizytowe nie posuwają sprawy i umyślił zasięgnąć rady Bojowego Kogutka. Odpowiedź brzmiała: „nacieraj piersią, wal wręcz, łam, zdobywaj — i rzecz skończona!“
Tę radę allegoryczną pan Tuts tak zrozumiał, że nazajutrz musi pocałować pannę Nipper. Rzeczywiście, przybywszy do domu pana Dombi, po ukończeniu zwyczajnej wymiany słów z panną Nipper, Tuts zamiast wyjść — stanął i zaśmiał się.
— Może pan zechce wejść na górę? — spytała Zuzanna.
— Tak, myślę...
Lecz zamiast iść na górę odważny dżentlmen przymknął drzwi i niezgrabnie poskoczywszy, objął piękną pannę wpół i wycisnął głośny całus na jej policzku.