Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z kozła, a młoda kobieta, wysunąwszy się z okna dorożki, zaczęła go wołać i machać ręką. Zbliżył się i poznał, że kobietą była Zuzanna Nipper i tak przelękniona, że prawie utraciła przytomność.
— Ogrody Staggsa, panie Walterze — wołała — na miłość Boską, ogrody Staggsa.
— Co się stało? O co pani pyta?
— O, bądź pan łaskaw, panie Walterze! Ogrody Staggsa, niech je licho porwie!
— Widzi pan — wołał z rozpaczą woźnica — od godziny błąkamy się wzdłuż i poprzek, a ta młoda pani pędza mnie po takich wertepach, gdzie sam czart kark skręci. Wielu woziłem w swem życiu, ale takiego gościa nie miałem.
— Na co pani ogrody Staggsa, Zuzanno?
— Pytaj ją o to! Ubrdała sobie wciąż jedno i koniec — mruczał woźnica.
— Ach, gdzież one, mój Boże? Wszakże jam tam sama raz byłam, panie Walterze, razem z panną Florcią i naszym biednym Pawełkiem, tegoż dnia, kiedyś pan znalazł miss Florcię w City, kiedyśmy ją zgubili w powrotnej drodze, tj. ja i pani Ryczards.... pamięta pan.... szalony byk i Kocioł, synek piastunki.... a potem tam jeździłam i wcale nie pamiętam.... niech to licho porwie.... Ach, panie Walterze, nie opuszczaj mnie! Ogrody Staggsa! Gdzie one! gdzie one! Ukochany braciszek panny Florci,