Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uciekł do kąta i nie śmiał pokazywać się na oczy rycerskiej damie.
Raz, na dwa czy trzy tygodnie przed feryami, Kornelia Blimber wezwała Pawła do siebie i rzekła:
— Dombi, chcę wysłać do Londynu twoją Analysis.
— Bardzo dziękuję, miss.
— Wiesz, co to Analysis?
— Nie, pani, nie wiem.
— Ach, Dombi, Dombi! Zaczynam myśleć, że jesteś zły chłopczyk. Dla czegóż nie zapytasz, skoro nie rozumiesz naukowego słowa?
— Pani Pipczyn mówiła, że nie powinienem zadawać pytań.
— Zabraniam ci raz na zawsze wspominać mi o pani Pipczyn. To nie do pojęcia. Kurs nauk tutejszy bardzo daleki od zakresu wiedzy jakiejś tam pani Pipczyn. Jeżeli jeszcze raz choć słówko powiesz o pani Pipczyn, będę musiała jutro rano przesłuchać z gramatyki od verbum personale do simillima cigno włącznie...
— Wcale nie chciałem, miss...
— Nie potrzebuję wiedzieć, coś chciał, a czegoś nie chciał. Proszę na przyszłość nie używać tych wykrętów....