Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziewczynkę nie chłopca oczekiwanego. Pani Czykk wielekroć powtórzyła, że nie spodziewała się tego po niej i że to z jej strony zła odpłata za honor, jaki się stał jej udziałem.
W tej chwili pana Dombi powołano spiesznie do sypialni a damy zostały same. Panna Toks natychmiast przybrała zachwyconą minę.
— Wiedziałam — zauważyła pani Czykk — że brat ci się podoba. Przepowiadałam, że będziesz go podziwiała.
Ręce i oczy panny Toks wyraziły najgłębszy podziw.
— A jaki to bogacz, moja droga!
— Nawet mi o tem nie mów! — westchnęła panna Toks.
— Olbrzymi majątek!
— A jaka to postawa, jaki układ — szlachetny, okazały! Widziałam w życiu wielu mężczyzn, wielu dżentelmenów: w nikim niema połowy tej godności. Jakieś w nim dostojeństwo połączone z prostotą — a pierś jaka szeroka! Prawdziwy finansowy książę Yorku! Oto jakbym go nazwała.
— Co ci jest, drogi Pawle — zawołała siostra do wchodzącego brata. — Takiś blady, czy tam się co złego stało?
— Straszna rzecz, Luizo. Lekarze orzekli, że Fanni...
— Nie wierz im, drogi Pawle, nie wierz! Zaufaj memu doświadczeniu, znam się na tem.