Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Walter przy całej swej wdzięczności dla pana Dombi czuł mocno swe upokorzenie. Gdy wicher nieprzewidzianie z korzeniem wyrywa rozkwitające nadzieje, wtedy i zwłaszcza wtedy wyobraźnia rysuje w całej krasie rozkoszne kwiaty, o mało nie rozkwitłe przy korzeniu, nagle niepowrotnie zniszczone. Walter ujrzał, że ten nowy wypadek rozwarł niezmierną przepaść pomiędzy nim a rodziną Dombich; pojął, że dawne dzikie rojenia w proch się rozsypały; zarazem pojął, że kiedyś w odległej przyszłości mogłyby stać się rzeczywistością, strojną we wszystkie blaski szczęścia i miłości.
Kapitan widział sprawę inaczej. Podług niego od ostatniego spotkania Waltera z Florcią do prawdziwych zaręczyn — był krok tylko i w życiu młodego Geya powtórzy się historya Ryszarda Wittingtona, sławnego londyńskiego lorda majora. Wtem przeświadczeniu, radując się wesołym nastrojem starego przyjaciela, trzykrotnie jednego wieczoru śpiewał ulubioną balladę, nawet ze zmianami o tyle, że zamiast heroiny poematu użył imienia Florci. Długo i głośno śpiewał kapitan Kuttl i zapomniał zdawało się zupełnie o tem, że czas było pożegnać się i wracać na noc do strasznego domu Mac Stinger.