Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, ojcze. Chcę wiedzieć, czego pieniądz może dokonać? — pytał Paweł, krzyżując ręce na piersi i spoglądając to na ogień, to na ojca.
Pan Dombi ustawił fotel po dawnemu i pogłaskał syna po główce.
— Z czasem poznasz te sprawy. Pieniądz, mój drogi, różnych spraw się podejmuje.
To mówiąc, ujął małą rączkę syna i lekko zaczął nią uderzać w swoją.
Lecz syn uwolnił się od tej pieszczoty i niecierpliwie pocierał dłoń o fotel, jakby rozum zawierał się w dłoni i trzeba ją było wyostrzyć. Potem jeszcze raz spojrzał na ogień, jakby stamtąd czekał odpowiedzi. Wreszcie rzekł:
— Różnych spraw, ojcze?
— Tak, prawie wszystkich.
— Wszystkich... wszak to to samo, co: pieniądz jest wszechmocny. Czy nie tak?
— Tak, pieniądz wszystko zrobić może.
— A czemu pieniądz nie uratował mojej mamy? Czy to z jego strony nie okrutnie?
— Okrutnie? Nie, rzecz dobra nie może być okrutną.
— Pieniądz — rzecz dobra i wszystko zrobić może. Dziwne to jednak, dla czego nie ocalił mojej mamy.
Z tem pytaniem już więcej nie zwracał się do ojca. Może z dziecinną bystrością poznał, że rozmowa nie podobała się panu Dombi.