Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

teraz pocznie? Nie byłoby tych nieprzyjemności, gdyby pani przyzwoicie się zachowała w stosunku do niemowlęcia, które teraz z łaski pani straci mamkę.
— Biedne, biedne dziecię! — jęczała żałośnie panna Toks.
— Gdybym ja na miejscu pani okazała się tak niewdzięczną, zdawałoby mi się, że ubiór Dobroczynnego Tokarza zadusi syna mego, a wychowanie go popsuje.
Pani Czykk nie podejrzewała nawet, jaka zabójcza prawda z ust jej wychodzi. Uniform już porządnie zaczął dusić nieszczęsnego Tudla, a wychowanie na razie ograniczyło się do uderzeń kijami z jednej, a jękami z drugiej strony.
— Luizo — rzekł pan Dombi — niema przyczyny kontynuować tych uwag. Kobieta otrzymała pieniądze i opuszcza służbę. Ryczards — opuszczasz pani ten dom, gdyż ośmieliłaś się wyjść z moim synem do takiej nory i do takiego towarzystwa, o którem pomyśleć się nie da bez drżenia. Co się tyczy przygody z Florcią, uważam ją poniekąd za szczęśliwą i dobrą, bez niej bowiem nigdybym się nie dowiedział o winie pani, podczas gdy teraz samaś pani wszystko zeznała. Luiza, druga niańka, jak myślę może zostać, gdyż zbyt młoda i zniewolona kuszącym przykładem mamki. Bądź łaskawa polecić, aby dorożkę zapłacono do Ogrodów Staggsa — dodał z miną pogardy pełną.