Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go do swego wehikułu, który właśnie nadjechał i czekał tylko na szesnastego pasażera.
— Wszystko w porządku, — rzekł „Admirał“ i maszyna odjechała galopem, jak jaka lokomotywa, unosząc ze sobą porwanego pasażera, który stał w pozycji zbliżonej do obciążonego paltami wieszaka i kołysał się wprawo i wlewo, jak hamak.
— Na miłość boską, gdzie ja mam siedzieć? — zwrócił się nieszczęsny do pewnego starego jegomościa, w którego brzuch trafiał już po raz czwarty z rzędu.
— Gdzie pan chcesz, byle nie na mnie, — odparł ten tonem rozdrażnionym.
— Możeby szanownemu panu bardziej odpowiadała ławka? — zaproponował urzędnik adwokatury, którego różowa koszula ociekała potem, a różowa fizjognomja jaśniała uśmiechem.
Po długich i ciężkich cierpieniach Dumps zdołał wreszcie przecisnąć się do ławki. Obok tej niewygody, że siedział pomiędzy oknem, które nie chciało się zamknąć, a drzwiami, które uparcie stały otworem, musiał także z zaciśniętemi zębami znieść bliskie sąsiedztwo pasażera, który widocznie chodził całe rano bez parasolki i wyglądał, jakgdyby spędził cały dzień w kadzi z wodą — tylko że jeszcze żałośniej.
— Nie trzaskaj pan tak drzwiami! — rzekł Dumps do konduktora, kiedy, ten, wypuściwszy czterech pasażerów, zamknął drzwi z całym rozmachem. — Jestem nerwowy — to mnie drażni.
— Czy któryś z panów życzył sobie czegoś? — zapytał konduktor, wysuwając głowę i udając że nie rozumie.