Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co mi teraz zrobić należy i gdzie uciec na widok nieszczęścia mej córki. I oto doszedłem do przekonania, że najlepiej będzie, jeśli powiem prawdę tu wobec was. Nie odmówisz być przy tem, prawda? — pytał, drżąc całem ciałem — nie wiem, jak oddziała na biedaczkę moje wyznanie; nie wiem, co o mnie pomyśli; nie wiem, czy potem będzie jeszcze kochała swego nieszczęśliwego ojca? Ale lepiej dla niej, gdy oszukaństwo się odkryje, a ja muszę pogodzić się z koniecznem następstwem mego nierozsądku i ponieść słuszną karę.
— Maryo — rzekła Berta — gdzie twoja ręka? Ach, otóż jest! — zawołała ślepa, przyciskając rękę Dot do ust z uśmiechem, a potem przyciskając ją swoją ręką. Słyszałam, jak goście nasi szeptali ze sobą wczoraj wieczorem, jak przypisywali tobie jakiś czyn nieuczciwy. Oni się mylili.
Żona woźnicy milczała. Kaleb odpowiedział za nią.
— Oni się mylili — przytwierdził.
— Wiem o tem — z dumą podchwyciła Berta. — To im też powiedziałam. Nie chciałam słuchać o niej ani jednego złego słowa. Dot nie zasługuje na posądzenie! — ścisnęła rękę Dot i przytuliła jej twarzyczkę do swojej. Nie jestem na tyle ślepa, abym to zrobić mogła.
Kaleb stanął po drugiej stronie córki, gdy Dot trzymała jej rękę.