Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozostawszy sama, biedna Dot gorzko zapłakała, ale często starała się powstrzymywać łkania, ocierała oczy i mówiła, jak dobrym jest jej mąż, jaki to szlachetny człowiek. A nawet raz czy dwa młoda kobieta zaśmiała się takim serdecznym, tryumfalnym, a niewłaściwym śmiechem (bo równocześnie nie przestawała płakać), że doprowadziła Tilly do istotnego przerażenia.
— O przestań pani, przez litość — mówiła niańka — przecież od tego, Boże uchowaj, dzieciątko twoje umrzeć może, jeśli pani nie przestanie tak się zabijać.
— A ty go czasem przyniesiesz ojcu, Tilly, gdy mnie tu mieszkać nie będzie wolno i gdy odjadę do mego dawnego domu? — pytała ją pani, ocierając z łez oczy.
— O, niech pani nie mówi, proszę — jęczała Tilly, podrzucając w tył głowę i wybuchając głośnym płaczem — o, niech pani przestanie, śmiem prosić! Oj, co się stało ze wszystkimi, że wszyscy się rozeszli, rozjechali, rozbiegli, tyle innym złego wyrządziwszy! O—o, o—o!
Czuła Tilly jeszcze głośniej po tych słowach krzyczeć zaczęła. Jej spazmatyczny płacz był tem straszniejszy, że od dawna wstrzymywała łkania. Dzikie wrzaski niańki niewątpliwie rozbudziłyby i przeraziły dziecinę, może wywołałyby konwulsye, gdyby na szczęście nie zo-