Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyjmiesz go, prawda, u siebie do naszego odjazdu?
— O niewątpliwie, Janie i będę to za honor sobie uważał.
— Jest to najwygodniejszy gość, bo można przy nim mówić o wszystkiem — ciągnął Jan. — Już ja mam, zdaje się zdrowe płuca, a i tak nadrywam je, rozmawiając z nim, słowo uczciwości! Proszę, siadaj pan! Tu wszyscy dobrzy znajomi i radzi cię widzieć.
To zapewnienie wypowiedział głosem podobnym do grzmotu, co w zupełności potwierdzało jego sąd o płucach, potem zaś naturalnym tonem dodał: — krzesło przy kominku, to wszystko, co mu potrzebne, a staruszek będzie sobie siedział, milcząc, mile spoglądając na wszystkie strony. On nie jest wymagający.
Berta uważnie przysłuchiwała się. Przyzwała do siebie Kaleba, gdy tenże podał krzesło gościowi i szeptem prosiła go, aby jej opisał powierzchowność tego człowieka. Kiedy ojciec spełnił jej prośbę, na ten raz bez koloryzowania, wiernie, aż do drobnostek, poruszyła się poraz pierwszy po wejściu gościa, westchnęła i zdawała się nie interesować nim więcej.
Woźnica był w nadzwyczajnym humorze tego dnia i kochał żonę więcej niż zwykle — dobry, łatwowierny człowiek!
— Nasza Dot była wielka figlarka, — powiedział, obejmując ją swą grubą ręką w chwili