Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wością; skakał z przerywanem szczekaniem koło konia, gdy go czyścili przy stajni, to udawał, że chce się rzucić na swą gospodynią i nagle się wstrzymywał, to zmuszał do krzyku Tilly, siedzącą na nizkiem krześle blizko ognia, dotykając mokrą mordką jej twarzy, to z natrętną ciekawością zbliżał się do dziecka, potem zaczął się kręcić koło ogniska, wreszcie położył się, jakby zamyślając noc tu spędzić; w chwilę potem zerwał się i, podnosząc kusy ogon, wybiegł na podwórze; wyglądało to tak, jakby przypomniał sobie o naznaczonej komuś schadzce i pędził całą siłą, aby się nie opóźnić.
— Otóż i herbata gotowa! — oznajmiła Dot, kręcąc się jak dziecko, które się bawi w „gospodynią“.
— Oto szynka, masło, grzanki i wszystko inne. A tu masz koszyk na drobne pakunki, Janie, jeśli je masz. Gdzie się podziałeś, Janie! Tilly uważaj, abyś pod komin nie upuściła dziecka.
Trzeba zaznaczyć, że panna Tilly, mimo dość hardej odpowiedzi na uwagę gospodyni, posiadała rzadką i zadziwiającą zdolność wpadania co chwila w kłopot ze swoim wychowańcem. Już nieraz jego krótkie życie znajdowało się w niebezpieczeństwie z jej powodu. Tilly była chuda, kanciasta, odzież na niej groziła w każdej chwili opadnięciem z jej ostrych ramion, na których wisiała jak na