Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdzie jestem i co robię. Później chmurzyłem się po męsku, że mnie tak pilnuje i odpowiadałem jej niechętnie i gniewnie. I ciągle mnie wypytywała: — Czy ci co nie dolega? Czy nie boli cię żołądeczek? — Zrazu podobało mi się to: człowiek jest taki ważny, gdy choruje i robią mu okłady! A tu mamusia tuli mnie kurczowo do piersi i szepcze: — Moje ty kochanie, nie wolno ci umrzeć!
Albo też, trzymając mnie za rękę, prowadziła mnie w miejsce cudowne, by tam, w kościele, modlić się o moje zdrowie. Matce Boskiej ofiarowała mały kadłubek woskowy na moją intencję, uważając, że mam słabe piersi. Wstydziłem się ogromnie, że matka ofiarowuje za mnie takie popiersie kobiece, upokarzało to moją męską dumę. Wogóle dziwna to była pielgrzymka. Mamusia modliła się cicho z oczyma znieruchomiałemi i pełnemi łez. Wyczuwałem z uczuciem udręki, że chodzi tu nietylko o mnie. Potem kupowała mi rogalik, który oczywiście smakował na odpuście inaczej, niż rogaliki domowe. Ale pomimo wszystko, nie lubiłem tych odpustów. Na całe życie pozostało mi wrażenie, że mamusia zmagała się ciągle z chorobą i cierpieniem. Zdaje mi się, że i dzisiaj wolałbym się oprzeć o ojca z jego zapachem tytoniu i męskości. Ojciec był jak słup.
Nie mam nikogo, dla kogo trzeba by upiększać rodzinny dom mego dzieciństwa. Był to dom zwy-