Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

warsztatach i wychodzą tylko na zaproże, jakby się musieli trzymać swoich domów. Ale tamci ludzie ze świata wyższego, spotykają się na rynku, kłaniają się sobie szerokim gestem i przystają z sobą, albo odprowadzają się kawałek drogi. A w gospodzie przy rynku jest dla nich biało nakryty stół, gdy inne stoły nakryte są czerwono czy też niebiesko w białą kratkę. Ich stół wygląda niemal jak ołtarz.
Dzisiaj wiem, że ten biały obrus nie był znowu taki niewymownie czysty, że ksiądz proboszcz był to zatabaczony poczciwy tłuścioch, a pan nauczyciel — stary prowincjonalny kawaler z czerwonym nosem, ale wtedy byli oni dla mnie uosobieniem czegoś wyższego i niemal nadludzkiego. Był to pierwszy podział świata według dostojeństwa i mocy.
Byłem spokojnym i pilnym uczniakiem, stawianym innym uczniom za przykład, ale w duchu podziwiałem zazdrośnie malarczyka, łobuziaka spod ciemnej gwiazdy, który swojemi łobuzerskiemi wybrykami doprowadzał nauczyciela do rozpaczy, i nawet księdza proboszcza ugryzł kiedyś w palec. Bali się go poprostu i nie wiedzieli, jak zabrać się do niego. Choć go często-gęsto porządnie sprali, łobuziak śmiał się im w oczy. Jego łobuzerski honor nie pozwalał mu zapłakać, choćby się stało nie wiem co.
Któż wie, może to właśnie zadecydowało o życiu