Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ła cię i targała za włosy, czasem cię gryzła w uszy jak piesek, aż ci po plecach spływał dreszczyk rozkoszy. Zepsuła cię do gruntu, ośmioletniego smyka i od tego czasu to zepsucie pozostało w tobie.
Tak jest.
Czy długo?
Przez całe życie.

XXVII

I cóż dalej?
Dalej już nic. Potem byłem zahukanym, nieśmiałym sztubakiem, który okuwał się z rękoma na uszach. Wtedy nie było już nic, ale to zgoła nic.
Wieczorami wychodziłeś z domu.
Na wiadukt, na taki wiadukt, prowadzący ponad stacją.
Naco?
Ponieważ włóczyła się tam pewna kobieta. Prostytutka. Była stara i głowę miała jak śmierć.
Bałeś się jej?
Strasznie. Spoglądałem wdół przez barjerę, a ona ocierała się o mnie sukienką. Gdy się odwracałem i gdy spostrzegała, że jestem jeszcze młodym chłopcem, szła dalej.
I dlatego tam chodziłeś?
Tak. Dlatego, że się jej bałem. I dlatego, że ciągle wyczekiwałem, żeby się o mnie otarła sukienką.