Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mamusia była — — — czy ja wiem? Nieszczęśliwa jakaś zdaje się.
A tatuś był słabeusz, żałosny słabeusz. Czasem się rozzłościł, ale pozatem nie do wiary, ile matka pozwalała sobie wobec niego! Bóg raczy wiedzieć czem tak zawinił, że jej pozwałał tak się dręczyć i poniżać. Ciebie ona lubiła, ale jego — — — człowieku, jak ona go nienawidziła! Czasem zaczęli się sprzeczać o głupstwo, a ciebie wyrzucali za drzwi, idź się bawić. I potem matka coś mówiła, a późno ojciec wybiegał z domu zaczerwieniony, trzaskał drzwiami, brał się do roboty jak potępieniec i tylko sapał.
Zaś mamusia płakała w domu zwycięsko i rozpaczliwie, jak ktoś, kto wszystko zniszczył i zrobił koniec. Ale końca nie było.
To było piekło.
Tak, to było piekło! Tatuś był poczciwiec, ale coś miał na sumieniu. Mamusiała miała rację, ale była zła. A chłopczyk wiedział o tem. Strach poprostu, ile takie dziecko wie. Nie rozumie jednak o co tam chodzi, więc rozgląda się tylko w zakłopotaniu, że dzieje się coś dziwnego, co ci dorośli przed nim ukrywają. Najgorzej było chyba wtedy, gdy chłopczyk zadawał się z cyganeczką. Siedzi się przy stole, tatuś nic nie mówi i je; nagle ruchy mamusi stają się ogromnie żywe i bezładne, trzaska talerzami, i gło-