Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla samego siebie. Sam się przeraziłem tych słów, ale zaraz doznałem uczucia ulgi w tej zaciętej nienawiści, która mnie dusiła. Oczywiście, wiem, że to się nazywa zdradą ojczyzny i że za to grozi szubienica. Pomimo wszystko: będę wam tych wiadomości dostarczał i basta.
Były to czasy osobliwe. Ja sam bywałem wprost nieprzytomny, ale przytem miałem wrażenie, że jestem jasnowidzem. Czułem, że to nie ja, ale coś potężnego i niezależnego ode mnie robi plany, udziela wskazówek i pamięta o wszystkiem. Mógłbym był powiedzieć, że to nie ja, ale „tamto“. W krótkim czasie miałem wszystko w takim porządeczku, że aż miło. Zdawało się, że wszyscy tylko czekali, żeby ktoś wziął to w ręce. I my Czesi musimy przecież coś robić. Z rękoma wtyle, na oczach żandarmów i czkającego komendanta przyjmowałem raporty od nadkonduktorów, pocztowców i konduktorów o tem, dokąd wysyłane są armaty i amunicja, jak się translokuje jednostki wojskowe i tam dalej.
Miałem w głowie całą sieć komunikacyjną i z przymkniętemi oczyma, chodząc po peronie, porządkowałem swoje wiadomości. Był tam jeden brekowy, ojciec pięciorga dzieci, człowiek cichy i smutny; jemu mówiłem każdorazowo co ma powiedzieć dalej, on zaś przekazywał wiadomości swojemu bratu w Pradze, introligatorskiemu pomocnikowi, a jak