Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Siostra miłosierdzia utkwiła smutne, spokojne oczy w doktorze. — Potem bluźnił. Było tak, jakby usty jego przemawiał szatan. Wyrzucał z siebie słowa urągliwe i haniebne... Boże, bądź mu miłościw! — Przeżegnała się. — Najstraszniejsze było to, iż bluźniercze słowa wychodziły z kukły, która nie miała ani oczu, ani ust. Ogarnął mnie taki strach, że się przebudziłam. Wiem, że powinnam była wziąć różaniec i modlić się za jego duszę, ale zamiast tego poszłam pod numer szósty, aby mu zmierzyć temperaturę. Leżał nieprzytomny i miał czterdzieści stopni i trzy kreski i drżał, wstrząsany zimnicą.

X

Teraz ma już tylko trzydzieści osiem i siedem kresek, majaczy w gorączce, a jego obandażowane ręce niespokojnie poruszają się na kołdrze.
— Czy siostra nie wie, co on mówi? — pyta chirurg. Siostra miłosierdzia kręci głową, a jej usta o surowym wyrazie są zaciśnięte.
— Mówi jessr — wyrwał się staruszek leżący na sąsiednim łóżku. — Jessr — powtarza — jessr.
Yes, sir — domyślił się chirurg. — A więc po angielsku.
— I jeszcze mówił: maniana — przypomina sobie staruszek. — Maniania albo maniana. — Staruszek roześmiał się skrzekliwie: — Maniania! Maniania! Jak dziecko w poduszce. — Wydawało mu się to niezmiernie śmieszne, dusił się od śmiechu, aż w nim coś charczało. Trzeba było krzyknąć na niego, żeby zamilkł.
I dotychczas ani śladu jakiejś wiadomości, kto to właściwie jest. Poeta trzy razy dziennie zapytuje przez telefon, hallo, wiecie już coś bliższego? Nie, nie wiemy nic. Aha, a jak się miewa?... Ba, czyż można przez telefon przesłać taki gest, jak wzruszenie ramion? Tymczasem jeszcze żyje.
Po południu gorączka opada dalej, ale pacjent (a przy-